Jak pandemia przewróciła nasze przyjaźnie do góry nogami
Pamiętacie te czasy, gdy można było po prostu wpaść do przyjaciela bez zapowiedzi? Albo spontanicznie umówić się na kawę po pracy? W marcu 2020 roku to wszystko nagle stało się wspomnieniem. Z dnia na dzień zostaliśmy zamknięci w swoich mieszkaniach, a jedynym sposobem kontaktu stały się komunikatory i platformy wideo. I tak, przy okazji walki z wirusem, zaczęliśmy też walczyć o utrzymanie naszych relacji.
Wirtualne spotkania: męczarnia czy błogosławieństwo?
Pierwsze tygodnie pandemii to był prawdziwy test kreatywności. Zorganizowałam wtedy imprezę urodzinową na Zoomie – 15 osób, każda ze swoim drinkiem w domu, śpiewanie Sto lat z opóźnieniem technologicznym. Śmieszne? Trochę. Żenujące? Też. Ale jednocześnie wzruszające, bo wszyscy się postarali.
Z badań przeprowadzonych przez Uniwersytet SWPS wynika, że:
- 68% Polaków w początkach pandemii czuło się samotnie
- 42% zwiększyło częstotliwość kontaktów online z przyjaciółmi
- Tylko 17% uważało te kontakty za satysfakcjonujące
Ale z czasem nauczyliśmy się wykorzystywać technologię lepiej. W moim przypadku okazało się, że wideorozmowy z przyjaciółką z Kanady zaczęły być bardziej regularne niż przed pandemią. Wcześniej zawsze było nie mam czasu, różnica czasów, niedługo przyjadę. A teraz? Co drugi czwartek o 20:00 nasz stały termin.
Kto wyszedł na tym lepiej? Introwertycy w swoim żywiole
Mój kolega Marek, dusza towarzystwa, w czasie lockdownu wpadał w prawdziwe przygnębienie. Z kolei jego żona, nieśmiała Ania, nagle rozkwitła. W końcu nie muszę chodzić na te wszystkie imprezy – wyznała mi kiedyś. Mogę rozmawiać z ludźmi na czacie, gdzie mam czas pomyśleć zanim cokolwiek napiszę.
To ciekawe zjawisko potwierdzają psychologowie – dla wielu introwertyków pandemia okazała się wybawieniem. Nie musieli już:
- Udawać, że lubią głośne imprezy
- Męczyć się w tłumie ludzi
- Wymyślać wymówek, żeby wyjść wcześniej
Ale były też ciemne strony. Jak przyznaje moja znajoma terapeutka: Wielu moich pacjentów odkryło, że ich przyjaźnie opierały się głównie na wspólnym chodzeniu do pracy czy na siłownię. Gdy te aktywności zniknęły, okazało się, że nie mają o czym rozmawiać.
Nie odpisuję od razu: Jak zmieniły się nasze oczekiwania
Pamiętam, jak przed pandemią denerwowałam się, gdy ktoś nie odbierał telefonu. Dziś sama często wyłączam dźwięk i odkładam telefon do szuflady. I wiecie co? To wcale nie zniszczyło moich przyjaźni. Wręcz przeciwnie – nauczyliśmy się szanować swoją przestrzeń.
Kilka nowych zasad, które pojawiły się w moim kręgu znajomych:
Przed pandemią | Po pandemii |
---|---|
Odpowiedź w ciągu godziny | Odpowiem, jak będę miała siłę |
Spotkania bo tak | Spotkania z konkretnym celem |
Kino co weekend | Wspólne oglądanie seriali online |
Najbardziej zaskakujące jest to, że te zmiany w wielu przypadkach wyszły nam na dobre. Moja przyjaciółka z dzieckiem mówi: Wcześniej czułam się winna, że nie mam czasu dla znajomych. Teraz wszyscy rozumieją, że czasem po prostu nie da się wyjść z domu.
Czego nas to nauczyło? Kilka ważnych lekcji
Po dwóch latach życia w nowej rzeczywistości mogę powiedzieć jedno – pandemia odarła nasze relacje z iluzji. Pokazała, które przyjaźnie są naprawdę silne, a które trzymały się tylko dzięki rutynie i wygodzie.
Oto co w moim odczuciu warto zachować z tego okresu:
- Świadomość, że jakość spotkań jest ważniejsza niż ich ilość
- Zrozumienie dla czyjegoś potrzeb samotności
- Kreatywność w utrzymywaniu kontaktów na odległość
- Odwagę do porzucenia relacji, które nas wyczerpują
Nie wiem, jak będzie wyglądała przyjaźń za kolejne dwa lata. Ale jedno wiem na pewno – już nigdy nie będziemy traktować możliwości spotkania na żywo jako czegoś oczywistego. I to chyba najcenniejsza lekcja z tego całego zamieszania.